Eucharystia - pokarm na drogę

Eucharystia sprawowana przez św. o. Pio trwała kilka godzin, a po niej klękał on jeszcze pogrążony na długim dziękczynieniu. Bł. Piotr Frassati, mimo nieprzychylności rodziny i bolesnych konfliktów z nią na tym tle, już jako chłopak codziennie uczestniczył we mszy świętej i przyjmował komunię świętą, co na początku XX w. wiązało się z wielogodzinnym, wyczerpującym ciało postem eucharystycznym. Często też uczestniczył w całonocnych adoracjach Najświętszego Sakramentu. Św. Faustyna napisała, że po przyjęciu Hostii czuła uderzenia Serca Jezusa, innym razem miała poznanie jakichś tajemnic wiary, a każda komunia trwała w niej aż do następnej komunii – w ten sposób mogła przez cały dzień, wykonując swoje obowiązki, adorować Jezusa.
Kiedy dziś nie jest nam obce doświadczenie ograniczonego dostępu do mszy świętej i bólu zamkniętych kościołów, mamy szansę odnowić nasze spojrzenie na dar, który Jezus nam zostawił przed swoją śmiercią i odkryć potężną moc, która objawia się na ołtarzu w niepozornych, prostych znakach. Aby stało się to jednak możliwe, potrzebujemy przejść z płaszczyzny powierzchownego traktowania Eucharystii do głębokiego spojrzenia na nią, które możliwe jest tylko wtedy, gdy się żyje rzeczywistością, która przez ten Sakrament jest oznaczona – jak pisał benedyktyn i eremita, o. Piotr Rostworowski. Co Bóg, dając Polakom w ostatnich latach, w tak krótkim odstępie czasu dwa Cuda Eucharystyczne, chciał nam ważnego powiedzieć?
Gdy Bóg chleb zamienia w siebie
Nasze spojrzenie na każdy z sakramentów, a szczególnie na Eucharystię, musi wykroczyć poza zmysłowy wymiar. Nie oceniaj tych Boskich potoków łaski według materii, którą widzisz w sakramentach - przekonywał abp Fulton Sheen - są one jedynie znakami życia, które w nich jest (...) Czymże jest chleb, jeśli nie chemiczną kombinacją pszenicy, wody i drożdży? Jeśli zjednoczysz go z ludzką duszą, staje się siłą, życiem, pożywieniem i radością. Pomyśl o tym, czym jest chleb, gdy Bóg zmienia go w samego siebie. (…) Zewnętrzne oznaki, widoczne dla oczu, są słabe i biedne, lecz to, co dotyka duszy, jest Boskie. (…) Dzięki nim wypełniają się słowa naszego Pana: „Przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10).
Czy widzimy zależność między uczestnictwem w Eucharystii a swoją kondycją w pokonywaniu nie tylko różnorakich trudności życia codziennego, ale także większych problemów? Kto nie przyjmuje pokarmu - w końcu umiera. Wielu ludzi to duchowe głodomory. Przymierają głodem i dlatego nie mają siły do znoszenia ciężarów i utrapień tego życia. Skarżą się i niecierpliwią, czasem nawet bluźnią - no bo nie przychodzą, nie przyjmują, nie pożywają Ciała Pańskiego. (…) Pokarm daje siły do życia. Człowiek bez Eucharystii także staje się słaby duchowo, podatniejszy na pokusy i smakuje w rzeczach ziemskich, bo taka już jest natura ludzka, że się nie może obejść bez rozkoszy. Jeżeli brak duchowych radości, to garnie się do ziemskich (o. Rostworowski).
Eucharystia to niezbędny pokarm na drogę, źródło siły i nieskończonych łask. Przystępując do stołu eucharystycznego, spotykamy się z żywą Osobą, a nie smakujemy wyłącznie materię. Wiele razy jesteśmy tego nieświadomi i w tym ważnym momencie spotkania zwycięża nasze roztargnienie, brak uniżenia czy pośpiech. Co się rzeczywiście wówczas wydarza, jeśli staramy się otworzyć na tę rzeczywistość swoje serce? Dzięki łasce twoje ciało staje się świątynią Boga. Świątynia jest miejscem, w którym mieszka Bóg, a dzięki łasce Bóg mieszka w twojej duszy (zob. 1 Kor 3,16). (...) Pewnego dnia królewna Luiza, córka króla Ludwika XV, powiedziała w ataku złości do swojej guwernantki: „Czy nie wiesz, że jestem córką króla Francji?”, na co guwernantka odparła: „A czy ty nie wiesz, że jestem córką twojego Boga?” - pisał abp Fulton Sheen. Spotkanie z Panem w Eucharystii uczy nas najgłębszych relacji miłości. Jesteś podobny do swoich rodziców, gdyż masz udział w ich naturze; staniesz się podobnym do Boga, jeśli będziesz uczestniczyć w Jego naturze.
Bóg umarł dla ciebie
Eucharystia święta ma człowiekowi przypominać, że Bóg za niego umarł z miłości - pisał o. Rostworowski. Mszę świętą nazywamy ofiarą, ponieważ ta rzeczywistość nieustannie uobecnia w każdym czasie i przestrzeni wydarzenie Golgoty - straszną śmierć w cierpieniu, opuszczeniu, upokorzeniu, odrzuceniu, wzgardzie, opuszczeniu przez ludzi. Mamy w tym udział, przechodząc próg świątyni. Uzmysławiamy sobie, że wszystkie nasze cierpienia nie są tylko zwykłą ludzką udręką, ale krzyżem Chrystusa, ponieważ poprzez Eucharystię mamy dostęp do krzyża, na którym kona Chrystus, z którym możemy się zjednoczyć przez Komunię świętą. Krzyż Jezusa staje się dla nas mocą, przynosi nadzieję i dodaje sił w pokonywaniu własnych utrapień. Nade wszystko nadaje sens tym zmaganiom i walkom, które toczymy, bo wiemy dzięki niemu, że ostateczne zwycięstwo należy do Boga. Nasza rola polega na stanięciu do tej duchowej walki. Krzyż Chrystusa wzywa nas, by nie poddać się lękowi czy konsumpcyjnemu stylowi życia, który nas ograbi z tego cennego daru.
Jednakże udział w Męce Chrystusa pociąga za sobą trudne również konsekwencje: sprawia, że mamy uczestnictwo nie tylko w jej owocach, ale i w niej samej. Oznacza to, że nasze życie zmierza do oczyszczenia z egoizmu i budowania na sobie, ku ofiarnej służbie braciom, współodczuwaniu w ich cierpieniach i wynagradzaniu za grzechy innych. Jezus, ofiarowując siebie w każdej Eucharystii, zachęca do pójścia Jego śladami. To zaproszenie kieruje do każdego z nas, oczekując podjęcia tego radykalnego i konsekwentnego wyboru. Unikanie tego zaproszenia lub połowiczne przyjęcie go sprawia, że człowiek żyje w pewnym rozdźwięku, balansując między wypełnianiem nakazów religijnych a szukaniem zaspokojenia własnych pragnień. Umieranie dla siebie oznacza wzrastanie dla Boga, rezygnację z własnych inicjatyw podyktowanych chęcią zabłyśnięcia przed innymi, szukania poklasku czy coraz bardziej eksponowanych funkcji na rzecz usuwania się w cień, przyjmowania z posłuszeństwa tego, co mi sprawia trudność, przełamywania oporów natury i szukania we wszystkim woli Bożej. Oznacza to również bycie narzędziem pokoju i jedności między ludźmi. Eucharystia uzdolnia również do miłości osób, których nie bylibyśmy w stanie darzyć nawet sympatią. Tę miłość czerpiemy z Boga, tj. kochamy nie dlatego, że ten człowiek jest sympatyczny, ale dlatego, że mamy Boga.
Sakrament zjednoczenia
Czy wezwanie do udziału w ofierze Chrystusa i całkowitego oddania się Bogu dotyczy wyłącznie wybranych – na drodze kapłaństwa lub życia zakonnego? Bynajmniej. Jak chrzest zanurza nas w śmierci i zmartwychwstaniu Pana, tak Eucharystia zanurza nas w wewnętrznym życiu Boga, daje poznanie Jego Serca i pragnień. Nasza odpowiedź na to zaproszenie ma przejawić się w wiernym trwaniu w Panu – jak w winnym krzewie - i odwzajemnieniu miłości, którą On nam daje poprzez swojego Syna. Kiedy odkrywamy w darze Eucharystii, jak bardzo zostaliśmy umiłowani i jak ściśle Bóg chce się z nami zjednoczyć, pojawia się w nas pragnienie, by odpłacić miłością za taką Miłość. Ta relacja z Chrystusem jest nie tylko w rozumieniu czysto ludzkim. Dotyczy też zjednoczenia na płaszczyźnie duchowej. Komunia święta musi się rozwinąć w życiu modlitwy. (...) Czy jestem powołana do wielkiego zjednoczenia z Panem Jezusem? Tak, bo jesteś powołana do przyjmowania Eucharystii. Wierność tej łasce prowadzi nas drogą świętości.
Ofiarowywanie siebie, przyjęcie krzyża w swoim życiu nosi znamiona śmierci. Jest to umieranie dla własnych planów, oczekiwań, scenariuszy. Trudno się wiec dziwić, że odczuwamy naturalny lęk przed tym, aby przyjąć tę ofiarę. Stary człowiek w nas buntuje się przed tym, bo kurczowo stara się trzymać swoje życie we własnych rękach, próbuje nad wszystkim panować, mieć kontrolę nad tym, co się dzieje wokół niego, jest przekonany, że jego scenariusze są najlepsze i ma nieufność wobec prowadzenia Boga. O ile mamy prawo do lęku przed cierpieniem i do własnego przeżywania go, o tyle nie powinniśmy mu nadmiernie ulegać. Może on bowiem skutecznie zablokować nas na uwolnienie i uzdrowienie. Abp Sheen wskazał na zaskakującą optykę śmierci, pokazując, że pożyteczne jest dla nas umieranie każdego dnia: Najważniejszym powodem, dla którego obawiamy się śmierci, jest to, że nie jesteśmy na nią przygotowani. Większość z nas umiera tylko raz, podczas gdy powinniśmy umierać tysiące razy - o tak, powinniśmy umierać każdego dnia. Szczęśliwa śmierć jest arcydziełem, a żadne arcydzieło nie zostało ukończone w ciągu jednego dnia. Do tego, kto prowadzi umartwione życie w Chrystusie, śmierć nigdy nie przyjdzie niczym złodziej w nocy. Umieramy codziennie, aby ćwiczyć umieranie, aż pewnego dnia nauczymy się tego.
Eucharystia znaczy ‘dziękczynienie’
To czyńcie na moją pamiątkę (zob. Łk 22,19n). Sam jednak fakt, że Chrystus podał nam to właśnie jako pamiątkę, oznacza również, że chce On wychować chrześcijanina, którego stałym usposobieniem jest pamięć o tym, co Bóg dla niego uczynił, że umarł dla niego z miłości. Ten jest uczniem Chrystusowym, kto wciąż o tym pamięta. Musicie iść przez życie pamiętając, że Bóg dla was umarł. Z tego czerpiemy pociechę, bodziec do oddania się Bogu, siłę do tego, żeby przejść przez życie umierając dla Chrystusa i żyć w Nim– pisał o. Rostworowski. Eucharystia uczy więc nieustannego trwania we wdzięczności za to, co Bóg zrobił dla nas. Atmosfera dziękczynienia powinna być klimatem duszy chrześcijańskiej. Nie można się zająć innymi rzeczami do tego stopnia, żeby zapomnieć o dziękczynieniu. Jest ono postawą duszy, która ma oczy otwarte na to, co się dokonało. Komunia święta jest okazją, aby wyrażać Bogu swoje uwielbienie za to, co uczynił nam w danym dniu. Gdy praktykujemy tę formę dziękczynienia codziennie, otwierają się nasze oczy, jak wiele otrzymujemy. Ta modlitwa ma moc rozpraszania wszelkich ciemności, które przychodzą w naszym życiu, a także daje nam doświadczenie skrawka nieba, które przecież całe jest skierowane na uwielbienie Boga. Ekonomia życia wewnętrznego jest taka, że Bóg daje nam przedsmak życia wiecznego, a nie tylko zapłatę za pracę (jak w winnicy). (...) Komunia św. jest rozpoczęciem widzenia Boga. Ona daje nam łaskę oderwania się od tego świata (…), daje moc przezwyciężania doczesności oraz przypomina nam, że istnieje ciągłość między tym, a tamtym życiem. Pokarm eucharystyczny powinien więc wzbudzać i pogłębiać w nas tęsknotę za spotkaniem twarzą w twarz z Bogiem, kiedy nie będzie się już On ukrywał pod zasłoną chleba i wina. Wtedy tajemnica Eucharystii się dopełni.
Agnieszka Kozłowska
Na podstawie: o. Piotr Rostworowski OSB/EC, Wypatrując Jezusa; abp Fulton J. Sheen, Wstęp do religii