W skarbcu Kościoła

Nie potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach. Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy. Kiedy bowiem będą mówić: «Pokój i bezpieczeństwo» - tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą. Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi! Ci, którzy śpią, w nocy śpią, a którzy się upijają, w nocy są pijani. My zaś, którzy do dnia należymy, bądźmy trzeźwi, odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia. Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli. Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie. (1 Tes 5,1-11)
Trudno nie zauważyć, że przyszło nam żyć w czasach niepewności, zamętu, poczucia zagrożenia zdrowotnego, ekonomicznego i społecznego. Wszystko funkcjonuje inaczej niż wcześniej, również Kościół dotknęły różnorakie ograniczenia. Wiele wspólnot nie może prowadzić spotkań ani dotychczasowej działalności. Szereg aktywności duszpasterskich i ewangelizacyjnych przeniosło się do Internetu. Jednak nie każdemu taka forma odpowiada. Nic nie jest w stanie zastąpić bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, podobnie świat wirtualny nie może stanowić alternatywy dla życia sakramentalnego. Rodzi się pytanie co w takiej sytuacji robić: jak ratować tych, którzy tracą wiarę i odchodzą z Kościoła, jak umacniać popadających w oziębłość i zniechęcenie?
Zabiegać o własne uświęcenie
W Dzienniczku św. Faustyny znajdujemy taką podpowiedź: Staram się o świętość, bo przez to będę pożyteczną Kościołowi. Robię ustawiczne wysiłki w cnocie, staram się wiernie naśladować Jezusa, a ten szereg codziennych cnót cichych, ukrytych, prawie niedostrzegalnych, ale spełnianych z wielką miłością, składam do skarbca Kościoła Bożego na korzyść wspólną dusz. Czuję wewnętrznie, jakobym miała odpowiedzialność za wszystkie dusze, czuję dobrze, że żyję nie tylko dla siebie, ale [dla] całego Kościoła… Zabiegać o własne uświęcenie to wydaje się tak mało, może nawet trąci egoizmem, a jednak w świecie duchowym działają inne prawa. Owoce, które uzyskujemy współpracując z łaską Bożą są darem dla innych dusz i nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jak wiele z nich mamy szansę uratować poprzez naszą wierność Bogu i całkowite przylgniecie do Niego. Im bardziej ograniczona jest nasza aktywność zewnętrzna, tym bardziej staje się oczywistym, że budowanie osobistej relacji z Nim dokonuje się w głębi ludzkich serc. Miłość, którą On sam jest rozlewa się w nas, a przez nas na innych mocą Duch Świętego, którego otrzymaliśmy (por. Rz 5,5). 
Kto jest spragniony niech przyjdzie
Pan Jezus zapowiedział, że każdy kto do Niego przyjdzie zostanie w swoim pragnieniu zaspokojony: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza (J 7,37-38). Zatem nie otrzymaliśmy Ducha Świętego jedynie na sposób sakramentalny w chrzcie i w bierzmowaniu, ale możemy być Nim nieustannie napełniani zbliżając się do Jezusa, otwierając się na Jego miłość. Wystarczy pragnąć, przyjść i pić. W ten sposób wypełnia się zapowiedź proroka Izajasza: wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, bez pieniędzy i bez płacenia (Iz 55,1). A w ostatniej księdze Nowego Testamentu powraca jak echo podobnie sformułowana Boża obietnica: I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie (Ap 22,17). Poznawanie Boga i otrzymywanie od Niego darów, z których największym jest Duch Święty, dokonuje się między innymi poprzez czytanie i słuchanie Jego Słowa. Kiedy czytamy Pismo Święte On przemawia przez nie - porusza nasze sumienia do skruchy i pobudza serca do gorliwości, objawia nam siebie i wskazuje sposób naśladowania swego Syna. Natomiast gdy idziemy na adorację Najświętszego Sakramentu wpatrujemy się w Jezusa i nastawiamy się na słuchanie. Nie koniecznie usłyszymy Go na sposób zrozumiały czyli werbalny, ale zawsze zostaniemy dotknięci i przemienieni Jego łaską. 
Karmić się chlebem życia
Nazajutrz po cudzie rozmnożenia chleba ludzie szukali Jezusa oczekując, że zawsze będzie ich karmił ziemskim chlebem. Wtedy zapowiedział On sakrament Eucharystii: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (J 6,35). I rzeczywiście możemy karmić się Jego ciałem każdego dnia. To niepojęty sposób łączenia się Boga z nami, którego mogliby nam pozazdrościć aniołowie, bo im nie jest on dany, jak pisała św. Faustyna: Aniołowie, gdyby zazdrościć mogli, to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej - to jest przyjmowania Komunii Świętej, a drugiej - to jest cierpienia. 
Eucharystia jest nam ofiarowana nie tylko jako pokarm w drodze do nieba, ona już zapoczątkowuje w nas życie wieczne: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (J 6,51);  Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6,54-56). 
Ten Jezus, który łączy się z nami na sposób sakramentalny - dając nam siebie - posyła swoich uczniów do świata aby nieśli Dobrą Nowinę innym. Nawet, jeśli nasze zewnętrze możliwości zostały obecnie ograniczone podobnie jak było to w przypadku św. Pawła, gdy został uwięziony, ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu (2 Tm 2,9). Bóg ma swoje sposoby docierania do ludzkich serc.
Kto wierzy we Mnie
Znamienne jest to, że Jezus czy to zapowiadając dar Ducha Świętego czy sakrament Eucharystii podkreśla: kto we Mnie wierzy. Bez wiary jesteśmy zamknięci na tak wielkie cuda darmo nam dane przez Boga. Gdyby każdy uwierzył, że przyjmując komunię św. ma w sobie życie Boże, które nigdy się nie skończy, bo przekracza to co doczesne, nie pragnąłby innego chleba, nie traciłby czasu uganiając się tylko za rzeczami przemijającymi. Wszystko co we mnie dobrego jest - sprawiła to Komunia Święta, jej wszystko zawdzięczam. Czuję, że ten święty ogień przemienił mnie całkowicie – wyznała św. Faustyna. Duch Święty - owa woda żywa - pomaga nam otworzyć się na tajemnice Boże i doświadczać ich w codzienności.  On też sprawia, że świętość do której dążymy jest w gruncie rzeczy Jego dziełem. Podobnie jest nim także sposób realizacji naszego powołania poczynając od najdrobniejszych spraw, o których pisała św. Faustyna. 
Synowie światłości
Mając świadomość otaczających nas ciemności nie upadamy na duchu, bo wiemy, że jesteśmy synami światłości i synami dnia. Nie pozostajemy bezczynni i podejmujemy wysiłki na rzecz własnego uświęcenia i dla zbawienia innych. Nasze modlitwy, uzyskane odpusty, wszelkie dobre uczynki czy wysiłki nad wyrobieniem w sobie cnót możemy składać w skarbcu Kościoła dla dobra dusz. Duch Święty, który przyobleka nas w miłość uzdalnia do ofiarnej służby w realizacji osobistego powołania we wszystkich jego wymiarach: czy to życia zawodowego czy rodzinnego. On też nakłada na nas hełm nadziei zbawienia i daje do ręki tarczę wiary, dzięki której zdołamy zgasić wszystkie rozżarzone pociski złego (por. Ef 6,16).
    
Dagmara Krzyżanowska
Konferencja opublikowana w Posłanie 1/21