Z mądrości Ojców Pustyni

Mądrość Ojców Pustyni, do której dzisiaj coraz częściej wracają ci, którzy chcą prowadzić świadome życie duchowe, służy nie tylko tym, którzy wybierają stan zakonny. Także ludzie, którzy realizują swoje powołanie, żyjąc w świecie, mogą odnaleźć w ich mądrości i doświadczeniu rady i światło do odpowiedzi na własne poszukiwania drogi doskonałości. Mnisi z pierwszych wieków chrześcijaństwa zaskakują tym, iż sami przeszli wiele, przez co rozumieją dylematy ludzi nie powołanych na drogę zakonną, a także tym, że mimo upływu czasu zakres spraw i problemów, które poruszają, jest uniwersalny, bo dotyka także współczesnego człowieka. Dzielą się więc swoim doświadczeniem z innymi, dając nam tym samym sposobność do zaczerpnięcia z tego skarbca duchowości.
„Królewska droga środka”
Jaka cnota wydaje się najważniejsza i najbardziej konieczna w życiu człowieka? Która pomoże uchronić go przed zasadzkami szatańskimi, a równocześnie prowadzić dobre życie i dokonywać właściwych wyborów w codzienności? – zastanawiali się mnisi, prowadząc jednej nocy pobożne  dysputy. Jedni skłaniali się ku postom i czuwaniom, które ćwiczą w czystości ducha. Inni wskazywali na pogardę ziemskich dóbr, która uwalnia serce od wszelkich przywiązań. Jeszcze inni podnosili wartość życia pustelniczego, z dala od świata i jego gwaru. Były też głosy podkreślające doniosłość uczynków miłosierdzia wobec bliźniego, które najbardziej przybliżają do Boga. Wysłuchawszy wszystkich wypowiedzi, ostatni odezwał się Antoni, zwany Ojcem pustelników (III-IV w.). Cnotą nadrzędną wobec innych i najbardziej potrzebną uznał roztropność. Jej rolę przyrównał do funkcji oka w ciele człowieka: umożliwia właściwe spojrzenie na rzeczywistość, która nas otacza, pozwala uniknąć potknięć i niebezpiecznych miejsc, a więc podejmować słuszne wybory. Brak wzroku każe chodzić po omacku i wcześniej czy później doprowadzi do przewrócenia się, tak jak w przypadku braku cnoty roztropności – do zbłądzenia i grzechu. A zatem nawet jeśli człowiek miałby w sobie gorliwość i ćwiczył się w innych cnotach, a cechowałby go brak roztropności, to nie będzie czynić tego, co należy i nie zdoła podążać za wolą Bożą: (…) bez łaski rozeznania żadna cnota nie może ani dojść do doskonałości, ani też w niej wytrwać. Co więcej, brak tej cnoty lub jej niewłaściwe ukształtowanie (tzn. jeśli nie jest wsparta rozumem i wiedzą lub też gdy daje się zwieść fałszem czy zarozumiałością) sprawia, że serce pozostaje w mroku niewiedzy, a decyzje i uczynki w ten sposób podjęte też nie są wolne od ciemności grzechu.
Jakie więc cechy powinna mieć cnota roztropności, aby służyła naszemu uświęceniu i wspomagała w codziennym wypełnianiu swojego powołania? Przede wszystkim kieruje ona nasze działania ku zachowaniu pewnej równowagi pomiędzy surowością a łagodnością, którą nazywa się tu „królewską drogą środka”: [Rozeznanie] wszak uczy mnicha unikać skrajności i kroczyć zawsze królewską drogą środka. Z jednej strony, nie pozwala mu zbaczać zbytnio na prawo (w kierunku cnót), przekraczając w niedorzecznej zarozumiałości i nadmiernym zapale miarę słusznego umartwienia; z drugiej zaś, nie dopuszcza, aby znęcony chęcią wytchnienia, przesunął się zbytnio w lewo (w kierunku występków), tzn., aby pod pozorem troski o ciało nie powstała w nim opieszałość i gnuśność ducha. Wart podkreślenia jest tu akcent położony zarówno na miarkowanie swych sił, roztropność, czyli unikanie przesady pod pozorem jakiejś nadmiernej gorliwości czy dobra, jak i nastawienie na wytrwałość, która pomaga uniknąć znużenia i stopniowego studzenia pierwotnego zapału ducha. 
Istota pokory
Inną ważną cechą roztropności jest pokora, którą Ojcowie Pustyni łączą z otwartością serca, ujawnianiem tego, co kryją nasze myśli i poszukiwaniem kierowników duchowych, którym te sprawy należałoby przedstawiać. Ponieważ każdy człowiek jest terenem nieustannej walki duchowej, niezwykle zaciętej i brzemiennej w skutki nie tylko doczesne, ale i wieczne, dlatego też wszystko, co przeżywa i w nim się dzieje, powinien wyjawiać jak w lustrze swemu duchowemu mistrzowi. Jan Kasjan, jeden z najbardziej znanych Ojców Pustyni (IV w.), tłumaczy konieczność kierownictwa duchowego, odwołując się do przykładu z życia codziennego: w przyswojeniu każdej umiejętności, szczególnie jakiegoś rzemiosła czy sztuki nikt nie myśli prowadzić się samodzielnie. Potrzebujemy edukować się pod okiem mistrza z tej dziedziny, który przekaże nam niezbędne wiadomości i poprowadzi nas w doskonaleniu swoich kompetencji. Tym bardziej więc w tak istotnej sferze, jaką jest rozwój duchowy, nie możemy obejść się bez nauczyciela. Nauka starszych nauczy młodzieńca nie tylko prawdziwej roztropności, ale uchroni go także od wszelakich zasadzek i sideł wroga. Kto bowiem żyje według przykładu starszych i nie obstaje przy swoim zdaniu, ten nigdy nie zostaje zwiedziony. Przebiegłość nieprzyjaciela nie oszuka braku doświadczenia, jeżeli młodzieniec – nie kierując się fałszywym wstydem – wyzna wszelkie myśli, jakie powstają w sercu, i zachowa je lub odrzuci według dojrzałego osadu starszych.  Dlaczego tak istotne okazuje się zaufanie osobie duchowo bardziej wyrobionej od siebie? Jest to przecież – wskazywał Jan Kasjan – nauka niewidzialna i tajemna, którą można pojąć tylko sercem zupełnie czystym. Omyłka w niej sprawia szkodę nie tylko doczesną i trudną do naprawienia, ale gubi duszę i naraża ją na śmierć wiekuistą. 
Niebezpieczeństwo braku otwartości
W przyjęciu kierownictwa duchowego kogoś bardziej doświadczonego chodzi także o pokonanie subtelnej pokusy, że z naszym życiem duchowym sami radzimy sobie świetnie, szczególnie także wtedy, gdy jesteśmy na tej drodze już długo. Jan Kasjan podkreśla to z wielką mocą i ku przestrodze podaje przykłady mnichów, którzy wydawałoby się byli blisko Boga, a czując się zbyt pewni swych sił, zrezygnowali z koniecznej pomocy i rady. Zapłacili za ten błąd wysoką cenę. Mnich Serapion, ilustrując to, opowiada historię ze swojej młodości, jak to żyjąc ze starszym od siebie mnichem, spożywał z nim codziennie skromny posiłek. Dając się jednak zwieźć pokusie łakomstwa, za każdym razem ukradkiem zabierał jeden suchar, chowając go w fałdach ubrania i spożywał potajemnie w swej celi. Słabość jednak i nieopanowanie raz zakorzenionej pożądliwości sprawiły, że kradzież tę popełniałem bez przerwy. Zawsze jednak, skoro tylko nasyciłem zdradliwą żądzę i przychodziłem do siebie, więcej trapił mnie ten występek, aniżeli jedzenie przynosiło przyjemności. Przez długi czas młody Serapion nie mógł wyzwolić się z tej pożądliwości, a wstydził się do niej przyznać przed starcem. Pewnego jednak razu przybyli do nich bracia i w czasie posiłku prowadzili duchową rozmowę. Starzec, nie mając świadomości tego, jak ważny i celny temat obrał sobie na wypowiedź, skupił się na  występku obżarstwa i panowaniu nad nami myśli ukrytych, wyświetlając ich istotę i straszliwą siłę, jaką posiadają, dopóki je taimy. Usłyszane słowa tak bardzo poruszyły sumieniem młodego Serapiona, że padł na kolana i przed wszystkimi w wielkich łzach skruchy przyznał się do swojej słabości. Wraz z ujawnieniem swojej winy doświadczył uwolnienia i pokusa obżarstwa już go nigdy nie dręczyła. Stary Serapion, konkludując swoją historię, stwierdził: Żaden bowiem grzech nie prowadzi mnicha tak gwałtownie i szybko do śmierci, jak ten, gdy szatanowi uda się go nakłonić, aby lekceważył rady starszych i polegał wyłącznie na własnym zdaniu.
Ciekawe jest również rozróżnienie u Ojców Pustyni między mądrością a wiekiem, gdyż nie zawsze idą one w parze. Nie każdy człowiek posunięty w latach posiadł wspomnianą cnotę (Mądrość starców nie wynika bowiem z ich siwych włosów, ale z pracy w młodszych latach i z poniesionych trudów), z kolei dana ona bywa nawet młodzieńcom, co pokazuje wymowny, nieco żartobliwy przykład: Mówił abba Makary: „Kiedy byłem młody, odczuwałem w celi zniechęcenie i wyszedłem na pustynię, mówiąc do swoich myśli: >>Tego, kogo spotkam, zapytam, aby mi dopomógł<<. I spotkałem chłopca pasącego woły. I zapytałem go: >>Cóż mam uczynić, chłopcze, skoro jestem głodny?<< Powiedział mi: >>Jedz!<< Znowu powiedziałem, że zjadłem i znowu jestem głodny! Wtedy powiedział do mnie: >>To chyba jesteś osłem, abba, skoro ciągle chcesz żreć!<< I odszedłem wyciągnąwszy z tego pożytek”. Tu znowu zwrócić należy uwagę na to, że prawdziwa pokora skłonna jest przyjąć uwagę od każdego, kto stawia nam prawdę przed oczy, nawet jeśli bywa ona dla nas niewygodna, a tym bardziej, gdy burzy w naszym życiu misternie zbudowany świat oparty na jakimś zakłamaniu. 
Nieustanna walka
Dlaczego w człowieku toczy się walka? Ojcowie Pustyni są dalecy od zbyt uproszczonego podziału na przeciwstawne sobie sfery – cielesną i duchową. Pokazują, że ciało, czyli nasza ziemska powłoka, nie zawsze skłaniają nas ku temu, co grzeszne, a z kolei duch może mieć w sobie ukryte tendencje destrukcyjne, jeśli skieruje swe pragnienia na niewłaściwe tory. Zatem Kasjan prowadzi bardziej precyzyjne rozróżnienie: „ciało” oznacza więc nie tyle pojedynczego człowieka, ile złe skłonności i pragnienia ciała. Podobne słowo „duch”, nie oznacza jakiejś rzeczy samoistnej, lecz dobre i duchowe pragnienia duszy. (…) Ponieważ jednak pragnienia ciała i ducha występują w jednym człowieku, codziennie więc odbywa się w nas wewnętrzna walka. Kasjan tłumaczy: Pragnienia ciała, rwące się gwałtownie ku występkom, mają bowiem upodobanie w przyjemnościach, połączonych z doczesnym zadowoleniem. Rozkoszom tym sprzeciwiają się jednak pragnienia ducha, zatroskane do tego stopnia o to, co duchowe, że pozbyłyby się najchętniej wszelkiego starania o potrzeby i słabości naszego ciała. Dalej wskazuje antynomie między ciałem a duchem: Ciało rozkoszuje się więc w zbytkach i rozpuście; duch nie chce pozwolić nawet na potrzeby naturalne. Ciało pragnie snu do woli i pokarmu do syta; duch tak lubuje się w postach i czuwaniach, że nie zezwala nawet na tyle snu i pokarmu, ile potrzeba do utrzymania życia. (…) Ciało szuka kąpieli, piękna i codziennego orszaku pochlebców; duch kocha się w brzydocie, brudach i  w samotności niedostępnej pustyni (…). Ciału schlebiają zaszczyty i ludzkie pochwały; duch chlubi się z prześladowań i niesprawiedliwości. Jak więc odnaleźć się wobec takich przeciwstawnych skłonności? Ojcowie Pustyni wskazują tu na zasadniczą rolę ludzkiej woli, która właściwie ukształtowana potrafi poskromić tendencje skrajne i ćwiczyć się we wspomnianej już  cnocie rozeznania pozwalającej na kroczenie „królewską drogą środka”.
Doniosła rola woli
Nie jest to takie oczywiste, że wola poprowadzi człowieka bezbłędnie. Ma ona w sobie bowiem skłonność do zachowania zarówno dóbr światowych, jak i przyszłych bez chęci podejmowania większego wysiłku i wyrzeczenia. Jan Kasjan tłumaczy, że jest ona rozdarta między pragnieniami ciała i duszy. W praktyce wygląda to tak, że chciałaby  powstrzymać się od namiętności ciała, ale chciałaby też uniknąć związanego z tym bolesnego wysiłku, bez którego nie można zrealizować duchowych pragnień. Rada by osiągnąć czystość obyczajów – ale bez powściągliwości, czystość serca – ale bez trudów czuwania. Obfitości duchowych cnót pragnęłaby bez umartwienia ciała, łaski cierpliwości – bez przykrych obelg, Chrystusowej pokory – bez utraty światowej sławy, pobożnej prostoty – nie tracąc zaszczytów tego świata. Ostatecznie człowiek, poddając się jej bez refleksji, nigdy nie osiągnąłby dojrzałości duchowej i nie podjąłby trudu wewnętrznego doskonalenia się, co więcej - szybko stałby się letni, co Kasjan nazywa obojętnością ducha i ocenia jako najgorszy stan. I tu dochodzimy do sensu walki wewnętrznej. To ona chroni nas przed letniością i domaga się nieustannej czujności, byśmy nie dali się zwieść na błędne drogi. Kiedy, np. ulegamy woli dogodzenia sobie w czymś, wówczas namiętności ciała zaczynają skłaniać nas do śliskiej i ciernistej drogi rozkoszy, na której czyha niebezpieczeństwo występków i grzechu. Z kolei rozpaleni pragnieniem świętości moglibyśmy mnożyć praktyki ducha, ćwiczenie się w cnotach (co przy nadmiernej gorliwości skłaniać nas by mogło do zarozumiałości i pychy), a przy tym tępić potrzeby ciała do tego stopnia, że zlekceważylibyśmy granice ludzkiej kondycji. Wtedy doszłaby do głosu jej słabość, która nie pozwoli na przesadny i nadmierny zapał ducha. Chroni nas ona także od złudnego przeświadczenia, że jesteśmy już wolni od skłonności ciała do grzechu i przypomina o konieczności trwania w pokorze.
Codzienne ćwiczenie woli pozwala więc nie poddawać się skrajnym dążeniom i rozsądzić sprawiedliwie „graniczne spory” między duchem a ciałem. Co więcej, te właśnie boje, które toczą się w naszym ciele, wyrywają nas z gnuśnego spokoju i mimowolnie zmuszają do pracy i zdobywania cnoty. Podejmując je wytrwale, dochodzimy do momentu, w którym zaczynamy działać niejako „wbrew woli”: Oto bowiem czystość serca zdobywamy nie lenistwem i bezpiecznym spokojem, ale znojną walką i pokorą; nieskazitelności ciała strzeżemy surowym postem, głodem, pragnieniem i czuwaniem; skupienie serca okupujemy czuwaniem, nieustanną modlitwą i uciążliwością tej pustyni; cierpliwość chronimy znoszeniem przykrości; naszemu Stworzycielowi pragniemy służyć pośród spadających na nas licznych obelg i złorzeczeń; prawdy chcemy bronić pośród zazdrości, a gdy potrzeba, pośród nieprzyjaźni tego świata.
Trzy drogi
Abba Daniel wskazuje na trzy sposoby życia: cielesne, zmysłowe i duchowe. Pierwszy z nich dotyczy światowego stylu życia, z jego pożądliwościami, zaś ostatni odnosi się do wytrwałego ćwiczenia w doskonałości wewnętrznej. Niebezpieczeństwo, na które wskazuje wspomniany mnich, dotyczy drugiego sposobu życia - zmysłowego, czyli częściowego oderwania się od światowych wpływów i powstrzymywania od grzechów ciężkich. Człowiek, który podjął taką drogę, ale nie poszedł dalej, może w tym momencie zacząć schlebiać sobie, że w ten sposób osiągnął już doskonałość. Mógł nawet obrać w tym czasie jakieś konkretne powołanie, jednak poprzez brak postępu stopniowo oddala się od ognia duchowej żarliwości. W ten sposób pozwala, by wkradała się w jego serce opieszałość i brak gorliwości w dalszej walce przeciw innym namiętnościom. Zatrzymałby się wówczas w połowie drogi miedzy dwoma sposobami życia, i nie zdołałby osiągnąć duchowego postępu, mniemając, że aż nadto wystarczy mu do doskonałości, gdy tylko zewnętrznie wyrzeknie się rozkoszy tego świata, lub gdy wolny będzie od zepsucia cielesnych uczynków. Tym właśnie jest droga zmysłowa, na której jeśli się zatrzymamy, doprowadzi nas do letniości. Zarażony tą godną politowania chorobą, tak nią został zniewolony, że ani sam nie odczuwa pociągu do doskonałości, ani od innych nie jest w stanie przyjąć zachęty. W swoim sercu powtarza bowiem słowa: „Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba” (Ap 3,17). Zapomina jednak, że następujące po tym słowa: „jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi”, również odnoszą się do niego.
Niech powyższa myśl prowokuje w nas szczerą refleksję nad stanem życia, w jakim teraz jesteśmy. Czerpiąc zaś z mądrości Ojców Pustyni, uczmy się od nich kształtowania cnoty rozeznania, docenienia wartości kierownictwa duchowego i nieustannego podtrzymywania w sobie gorliwości na drodze właściwych wyborów i doskonalenia wewnętrznego.
Agnieszka Kozłowska
Na podstawie: Jan Kasjan, Istota walki duchowej
Artykuł opublikowany w Posłanie 1/2018