Pokusa zniechęcenia

Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.(Mt 26,41)
    Uczeń Chrystusa żyje świadomie i rozumnie (por. Tt 2,11-12; 2 Tm 1,7). Myśli trzeźwo, co oznacza, że regularnie bada swoje sumienie, diagnozuje jego stan, aby kontynuować obrany kurs lub, w razie konieczności, dokonać zmiany. Wśród licznych przeszkód, na jakie natrafia (zwłaszcza jeśli ma już za sobą dłuższą drogę zaangażowania w Kościele, w konkretnej wspólnocie), wyróżnia się zniechęcenie. Szarość codziennego życia, powtarzalność spotykanych sytuacji i osób rodzą zniecierpliwienie, osłabiają gorliwość i demotywują (także w odniesieniu do pierwotnych ideałów: miłości, służby i świętości). Poczucie braku sensu (po doznanych kolejnych osobistych i wspólnotowych niepowodzeniach) zaczyna dominować i przytłaczać. Kiedy beznadzieja zakrywa horyzont, jedynym rozwiązaniem wydaje się rezygnacja. 
    Pokusa kapitulacji i ucieczki nie była obca świętym postaciom zarówno ze Starego, jak i z Nowego Testamentu (by wspomnieć proroka Eliasza życzącego sobie śmierci czy zrezygnowanych uczniów wlokących się do Emaus). Przez mistrzów życia duchowego bywa nazywana (podobnie jak narzekanie) sekretną bronią diabła. W pewnym opowiadaniu szatan decyduje się pewnego dnia wystawić na sprzedaż wszystkie narzędzia, którymi się posługuje, aby doprowadzić ludzi do upadku, jednak by nie pozbawić się ulubionej broni – zniechęcenia – ustala jej cenę na bardzo wysokim pułapie. Nie ma więc na nią kupca. „Broń ta jest mocno używana – wyznaje – ponieważ stosuję ją wobec niemal wszystkich ludzi i tylko niewiele osób zdaje sobie sprawę, że należy ona do mnie. Gdy raz tylko uda mi się ją zastosować wobec jakiegoś człowieka, mogę nim następnie łatwo manipulować i prowadzić go tam, dokąd mi się podoba” (Pierre Descouvemont, Wygrać duchową walkę).
    W pochodzącym z IV wieku po Chrystusie podręczniku duchowej walki autorstwa Ewagriusza z Pontu zniechęcenie występuje jako jedna z głównych trucizn ludzkiego serca. Inny pobożny mnich z tego okresu, Jan Kasjan, określał ją mianem potężnej machiny wojennej wroga, przez którą ten od środka rozbija chrześcijanina. Starożytni, pisząc o zniechęceniu, posługiwali się pojęciem acedia. Ten grecki termin, choć nie ma bezpośredniego polskiego odpowiednika, posiada czytelną wymowę oznaczającą: ogólny stan ducha naznaczony beznadzieją, obojętnością, smutkiem i wyczerpaniem. Chorobliwa melancholia przypomina paraliż woli, który ks. Józef Tischner ujął niegdyś w formule: a) nie chce mi się chcieć, lub b) chce mi się nie chcieć. Mnisi znali acedię jako demona południa, bo atakował w najgorętszej porze dnia. kiedy słońce otępiało umysł. prażąc niemiłosiernie. Znużenie skłaniało do zaprzestania modlitwy i rozmyślania, czy - w szerszym rozumieniu - do porzucenia Chrystusa i radykalizmu Jego Ewangelii. 
    Niezależnie od upływu czasu i szerokości geograficznej szatan, świadom skuteczności zniechęcenia, stara się przez nie odwodzić uczniów od wiernego podążania za Jezusem. Podobnie jak kusił pustelników, tak wciąż nakłania chrześcijan do porzucenia dróg Bożych. Szatan zastawia pułapkę zniechęcenia przez całe nasze życie, tak samo jak rozkłada się mnóstwo min przeciwpiechotnych wzdłuż linii frontu, aby nie pozwolić wrogowi przez nią przejść. To sekretna broń, tym skuteczniejsza, że wybucha w momencie, gdy człowiek najmniej się tego spodziewa. Gdy tylko spłynie zła nowina – wieść o kolejnym apostolskim niepowodzeniu albo niepomyślna diagnoza lekarska – a już mamy ochotę opuścić ręce i uchylić się od walki (Pierre Descouvemont, Wygrać duchową walkę). Przeciwnik stara się ukazać rzeczywistość w skrajnie ciemnych barwach, przywołując albo minione porażki, albo prognozując kolejne. A to przecież Bóg jest Panem czasu i historii, które ostatecznie zostały prześwietlone blaskiem Chrystusa. Zmartwychwstały nieustannie zachęca, by iść dalej ani nie oglądając się za siebie, ani zbytnio nie zamartwiając się o jutro. Wiara zwycięża świat i wyzwala z niemocy, ale musi być wciąż na nowo ożywiana przez zaufanie Bogu (por. 1 J 5,5; Hbr 11,32-34).
    Długotrwała modlitwa w konkretnej intencji, bez widocznych owoców, niezmiennie trudny charakter własny lub innych osób, nieudane próby ewangelizacji... - wszystko to obniża zapał ucznia i podważa jego zaufanie. A Pan właśnie wtedy pyta: Czy wierzysz? (por. J 11,26) i zapewnia: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9). Zamiast popadać w smutek i planować ucieczkę (ze wspólnoty, pracy czy małżeństwa), należy stanąć do walki w pełnym ekwipunku (pilnego słuchania i rozmyślania Słowa Bożego, modlitwy osobistej i wspólnotowej, postu, regularnego i częstego przystępowania do sakramentów). Pamięć, że w ciągu całego ziemskiego życia jest się na polu bitwy, a nie w przytulnej poczekalni do nieba, stanowi pierwszy krok do zwycięstwa. Wówczas trudne życiowe doświadczenia okazują się narzędziem duchowego wzrostu: Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków (Jk 1,2-4). Należy zauważyć pewną prawidłowość: demon południa (acedia) atakuje osoby zaangażowane (znajdujące się w połowie życia, ok. 40-letnich), kroczące za Jezusem już dłuższy czas. Ich życiowa mądrość i dojrzałość w wierze stanowią wzorzec dla innych i dlatego są tak niebezpieczne dla diabła. Warto, mając to na uwadze, wspierać ewangelizację i ewangelizatorów - zarówno duchownych, jak i świeckich - życzliwością i modlitwą, aby Słowo Boże nie uległo skrępowaniu (por. 2 Tm 2,9). Święty Paweł Apostoł, zwracając się uczniów w Efezie, pisał: Przy każdej sposobności, módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich świętych i za mnie, aby dane mi było słowo, gdy usta moje otworzę, dla jawnego i swobodnego głoszenia tajemnicy Ewangelii, dla której sprawuję poselstwo jako więzień, ażebym jawnie ją wypowiedział, tak jak winienem (Ef 6,18-20).

Tomasz Kalniuk
Artykuł opublikowany w Posłanie 5/2019